Personalia
Imię: Meodyn
Nazwisko: Brak
Pseudonim/zawołanie: Meomiautsssyyy z akcentem na drugie m i ostatnie s
Cechy fizyczne
Takson: Kiedyś człowiek, teraz kotołak.
Wiek: 21
Wzrost: kotołaka - 165, kot - 45
Waga: kotołak – 55, kot – 5
Biografia
Deszcz nieubłaganie bombardował Mildoris wodnymi pociskami. Niewielkie, brudne rzeczki płynęły opustoszałymi ulicami. Każdy pochował się gdzie tylko mógł. Nawet żebracy i bezdomni znaleźli sobie kryjówki. Miasto pomimo późnego popołudnia ziało pustkami… z jednym drobnym wyjątkiem.
Żywa istota, wydająca się w tej chwili połączeniem sierści i wody siedziała w jednym z zaułków pod niewielkim daszkiem. Na pierwszy rzut oka wyglądała ona na zwyczajnego przemoczonego kocura. Jak powszechnie wiadomo z rzutami (nawet okiem) bywa tak, że są niecelne. Dla kot oznaczało to, że nie był taki normalny. Świadczyło o tym kilka elementów. Jeśli by się dobrze przyjrzeć okazałoby się, że zwierzak był niemal o połowę większy od innych kotów. Jednak najbardziej rzucającym się w oczy, a raczej w uszy były, wydobywające się z pyszczka futrzaka na przemian z miauczeniem, przekleństwa. Nawet pijany szewc wolałby nakryć uszy czapką i odejść jak najdalej by ich nie słyszeć. Dotyczyły one pewnej starszej pani, jej matki, babki, prababki, praprababki…, ogólnie całego świata wraz z każdym równoległym, kilku psów i znowu starszej pani.
Pani ta nie bez powodu tak często była wyklinana. A wszystko przez pewne wydarzenie sprzed kilku lat…
Szesnastoletni Meodyn podążał za swoim celem. Widział go wyraźnie. Skórzana sakiewka ozdobiona cekinami. Przymocowana była do pasa staruszki. A jak powszechnie wiadomo staruszki może i były głośne, lecz zdecydowanie powolne. Chłopak czekał na odpowiedni moment. Dzięki tej kradzieży banda będzie miała, co jeść przez najbliższy miesiąc. Tylko, czemu tak bogato wyglądająca sakiewka była odsłonięta? Zupełnie jakby starucha oczekiwała, że ktoś ją okradnie. Meodyn odrzucił taką możliwość. Nikt nie był na tyle głupi. Wyraźnie kobita zapomniała ją schować.
Cel skręcił w jedną z bocznych uliczek. Młodzik ruszył za nim. Byli sami. Zbliżył się, powoli wyciągnął rękę, odwrócił się do ucieczki i… zderzył się z właścicielką trzymanego przez niego przedmiotu.
- Ładnie to tak okradać starszych ludzi? – zapytała głosem nasuwającym na myśl mielenie mąki w żarnach – Powinieneś się wstydzić.
Meodyn bez zastanowienia rzucił w staruchę sakiewkę, odwrócił się ponownie i pobiegł go drugiego wyjścia z uliczki.
- Nie myśl, że ominie cię kara – usłyszał jeszcze za sobą.
Nie przejął się słowami. Za chwilę zniknie w tłumie. Jeszcze tylko kilka kroków…
Z uliczki wybiegł kot. Był czarny i większy od większości kotów. Nikt się tym nie przejął. Ludzie zajęci byli własnymi sprawami. Tylko w jednym umyśle pojawił się zarodek myśli chcącej poinformować, że coś tu jest nie tak.
Jeszcze tej samej nocy w lesie poza miastem pojawiło się nieznane dotąd stworzenie. Wyglądało jak człowiek, który był pokryty futrem, posiadał ogon i kilka innych szczegółów kociej fizjonomii. Gdyby ktoś go zobaczył w najlepszym wypadku przestałby pić. Na szczęście dla miejscowych karczm zwierze nie było przez nikogo widziane. Jeśli natomiast zobaczyliby go odpowiedni ludzie z pewnością futrzanego człowieka nazwaliby kotoczłekiem. Odpowiedni ludzie jednakże spali w swoich łóżkach, nie wiedząc nawet jaka okazja ich ominęła.
Wracając do obecnego czasu i obecnego miejsca…
Deszcz przestał padać. Meodyn poczłapał na swoich czterech łapach omijając kałuże. Przybył do Mildoris, bo mają stąd wyruszyć rekruci do fortecy paladynów w Kotle. Chciał się z nimi zabrać. Podróż na wozie była szybsza a poza tym nie wiedział gdzie ten cały Kocioł dokładnie był. Do Kotła chciał się z kolei dostać by odnaleźć staruchę, która zamieniła go w to czym obecnie był i zmusić ją prośbą albo groźbą do przywrócenia mu formy ludzkiej.
Do Kuny proszę.
Koncept
Niekoniecznie musi być na poważnie. Domyślnie coś w rodzaju „Świata Dysku” z chodzącymi kuframi mordercami, czarodziejami nieudacznikami i takimi tam. Tak jak zaznaczyłem w biografii postać do Kotła. A jak on się nie sprawi w takiej sesji to Inne Kraje z pewnością zdzierżą moje dwie postacie.
Wady/Zalety które chce by postać miała ale mieć nie musi:
- Conocna przemiana w kotołaka - na takiej samej zasadzie jak wilkołactwo, lecz Meodyn powoli zaczyna to kontrolować. Ogólnie wieczorem oddala się od wszelakich istot rozumnych, a kontrola polega na ignorowaniu ich zapachu będąc już w formie kotołaka. W ciągu dnia przemiana jest niemożliwa (na tym poziomie opanowania).
- Zerowa charyzma - kontakty społeczne z ludźmi i nieludźmi są żadne. Próby nawiązania takich kontaktów sprawiły, że rozmówcy stali się zagorzałymi abstynentami.
- Rozumienie zwierzęcej/kociej mowy – tłumaczyć chyba nie trzeba.